Kto by nie
chciał spędzić wakacji w Brazylii? Opalać się wśród tysięcy śniadych, prawie
nagich ciał na Copacabanie, popijając kokosa i słuchając przebojów samby.
Dzisiaj zabieram was do Rio de Janeiro. Jest to miasto wciśnięte miedzy wzgórza
a zatokę. Takie położenie zapewnia przepiękne krajobrazy. Prawda, że pięknie? A
jakie jest drugie oblicze tego rajskiego miejsca? Na zboczach wzgórz, tam,
gdzie nie dociera normalna miejska zabudowa, rosną jak grzyby po deszczu setki,
tysiące domów z kartonu, blachy i cegieł. To fawela. Slumsy, getto
najbiedniejszych, wypchniętych poza margines życia społecznego. Zamieszkują je
głównie nędzarze, robotnicy z głodowymi wynagrodzeniami, rzesze biednych
mieszkańców migrujących z północnych części kraju, pragnący zakosztować
miejskiego życia. Mieszkańcy faweli są w większości ciemnoskórzy. Tu rządzą
kartele narkotykowe i gangi. Wskaźnik zabójstw jest wyższy, niż w miejscach objętych
wojną.
Paulo Lins w
swojej opartej na faktach powieści Miasto
Boga przedstawia nam brutalny świat faweli. Narkotyki, zabójstwa, gwałty,
przemoc i brak nadziei. „Żołnierzami” gangów są nawet kilkuletnie dzieci, bo
jaki mają wybór? Bycie bandytą zapewnia szacunek, ludzie się ciebie boją więc
nie będą sobie z ciebie żartować. Musisz być cwaniakiem, przypałem, chojrakiem
żeby tu przeżyć. Codzienne życie upływa im na handlu i zażywaniu narkotyków,
pilnowaniu z bronią w ręku met, podrywaniu łatwych dziewczyn, strzelaninach,
rzeziach i porachunkach. Kara śmierci grozi tu za najmniejsze przewinienie.
Okrucieństwo wyrosłe z nędzy i niesprawiedliwości to wszystko co poznają
dzieci, jeśli uda im się przeżyć, bo przecież nie chodzą do szkoły. Wszelkie
zasady i prawa ustala boss kartelu.
Powieść opowiada historie trzech bossów Piekiełka, Wróbelka
i Małego Zé. Najbardziej wciągnęła mnie opowieść o Małym i wielkiej wojnie
gangów, która sprowokował. Jego przeciwnik: Piękny Zé jest przykładem osoby,
która mogłaby prowadzić inne życie, wyrwać się z tego miejsca. Okrutny świat
faweli i to, że jego uroda budziła zazdrość Małego doprowadziła go do
katastrofy. Z resztą większość bohaterów tej książki ma marzenia. Bardzo
proste. Chcą mieć rodzinę i pracę, wieść spokojne życie gdzieś daleko od Miasta
Boga. Prawie nikomu się nie udaje ich ziścić.
A co na to policja?
Wrogiem bandyty z faweli jest przede wszystkim policjant. Jeśli, masz pecha i
cię złapią, to są dwa scenariusze: jeśli masz kasę, to ci ją zabiorą i pozwolą
odejść, jeśli nie masz kasy – zabiją cię. Do policjanta nie można mieć
zaufania. Ale kto normalny wybiera taki zawód w tym mieście? Jeśli człowiek nie
ma odpowiedniego zaplecza, trafi do oddziałów zbrojnych policji, wysyłanych na
„front” do faweli. To desperaci, bez
żadnych zasad, którzy pochodzą z podobnych środowisk, jak bandyci. W dodatku
bardzo słabo wynagradzani, dlatego tacy skorumpowani.
Paulo Lins urodził
się w Rio de Janeiro, wychowywał się w Mieście Boga. W latach 1986-1993 wziął
udział w badaniach na temat przestępczości w fawelach. To, o czym czytamy w książce,
to efekt jego licznych wywiadów z bandytami i osobistych wspomnień. Przed
wydaniem książki autor, jak sam o sobie mówi, był zwykłym Murzynem ze slumsów.
Dzięki temu łatwiej mu było zdobyć cenny materiał do badań i inspirację do
ukazania tego świata z innej strony, w formie powieści. Lins nie komentuje i
nie ocenia, przedstawia nam fakty, czasem krótkie obrazy, ich interpretacja
należy do nas.
Książka szokuje,
bulwersuje, ale trudno się od niej oderwać. Oprócz przestępczości jest to świat
dawnych zabobonów, transwestytyzm, prostytucja, specyficzny system wartości. Dużo
interesującego materiału antropologicznego.
Warto
przeczytać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz