Magdalena Zawadzka znana od kilku pokoleń
polska aktorka zadedykowała swą książkę synowi Jaśkowi. Książka ta jest
rodzajem pomnika stawianego Gustawowi Holoubkowi, mężowi Magdy. Poznali się w
latach 60-tych. Magda była młodziutką, niedoświadczoną, ale już znaną aktorką
po roli Basi w Panu Wołodyjowskim. Gustaw Holoubek był ikoną, dużo starszy,
niezwykle ceniony. Oboje w związkach małżeńskich. Tak wiele ich dzieliło,
wystarczy spojrzeć na zdjęcie z okładki, na którym widzimy młodziutka
dziewczynę, trzpiotkę w zabawnym kapelusiku, z twarzą dziecka i szelmowskim
spojrzeniem, a powyżej poważny, zamyślony, o spojrzeniu inteligentnym i
przenikliwym Gustaw. A jednak! Zaczynają się spotykać najpierw niby
przypadkiem, potem zaczynają się trochę ukrywać – tak im się, wydaje, ale
raczej mało prawdopodobne żeby dwójka topowych aktorów tamtych czasów mogła
gdzieś pójść incognito. Zaczynają więc krążyć plotki. Nikt jednak nie daje im
szans. Znajomi zakładają się, że Magda nie wytrzyma w tym związku dłużej niż
rok. Ale się mylą. Na początku lat 70-tych para rozpoczyna wspólne życie i
biorą ślub. Spędzą razem ponad trzydzieści lat.
Książka jest historią ich życia, ale także
dokumentem o teatrze, dla mnie był to bardzo ważny wątek w tej książce.
Zawadzka pisze o swoich rolach i o tym co grał Gustaw, zdradza kulisy pracy w
Teatrze Dramatycznym, który był przez wiele lat ich drugim domem. Dokument o
sławnych postaciach tamtych czasów np.: Konwickim, który był najbliższym
przyjacielem Gustawa Holoubka. Wszystko przepojone ciepłem i miłością i
okraszone zabawnymi anegdotami. Gustaw Holoubek przedstawiony jako kochający mąż,
szczęśliwy tata, spełniony aktor, dla Magdy jest częściowo Mistrzem, ale nie
opisuje go w samych superlatywach, miał wady, słabości, był człowiekiem. Ich
wspólne Życie było jednak tak urokliwie normalne, czytamy o takich drobiazgach
jak obieranie ziemniaków, czy remontowanie mieszkania. Klimat prozy
PRL-owskiego życia, mający dla mnie jakiś nieodparty urok mimo, że nie żyłam w
tych czasach, a może właśnie dlatego. A nawet gdybym wtedy była już na świecie,
powiedzmy w latach 70-tych, to moja normalność tamtych czasów, wynikająca z
tego z jakiej rodziny pochodzę, byłaby zupełnie inna niż ta przedstawiona w
książce Gustaw i Ja. Ale to już zupełnie inna historia.
Czytałam to z wielką przyjemnością.
Dodatkowym atutem książki jest duża ilość zdjęć dokumentujących lata wspólnego
życia i pracy bohaterów tych wspomnień. Polecam.
Moja ocena 5/6.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz