Coś mnie
ciągnęło do półki z książkami A.S. Byatt. I to od dłuższego już czasu.
Podchodziłam, brałam jedną do ręki, potem drugą, czytałam słowa zachęty
umieszczone z tyłu… i nic. Jak przyszło co do czego, nie decydowałam się żadnej
pożyczyć. Niby uznana pisarka w Wielkiej Brytanii i nie tylko, nagradzana, ale
z drugiej strony nie wiem jaki czort podszeptywał mi, że to nuda i strata czasu
bo obok stoją całe szeregi książek, które z pewnością bardziej przypadną mi do
gustu. Jak się okazuje, dobrze mówili, żeby czorta nie słuchać! W końcu
pożyczyłam uhonorowaną Bookerem w 1990 roku powieść: Possession. A
Romance. (Od razu odpowiadam, że TAK, podążam czytelniczo za książkami wyróżnionymi
Bookerem, co z resztą widać na tym blogu). Sama autorka wydaje się być kochana
przez krytyków i raczej znienawidzona przez czytelników, co wcale nie wydaje
się rzadkim zjawiskiem.
Początkowo,
trudno się „wgryźć” w Opętanie. Podejrzewam, że ta książka oblała wiele
testów pierwszych pięćdziesięciu, a nawet może stu stron. Ale jak się okazało
warto było. Spędziłam dwa bardzo miłe wieczory na lekturze tej książki. Dobra
książka plus pyszne pancakesy bananowo- orzechowe plus whisky z colą i tygrysek
mruczy z zadowolenia.
Roland Mitchell
jest sfrustrowanym, nie odnoszącym sukcesów historykiem literatury na
utrzymaniu swojej dziewczyny, do której miłość dawno wygasła. Pracuje nad twórczością
Randolpha Henry’ego Asha, dziewiętnastowiecznego poety. Będąc w bibliotece
odkrywa nieznane dotąd prywatne zapiski Asha, w tym dwa listy do kobiety.
Wiedziony impulsem, któremu nie potrafi się oprzeć, Roland zabiera listy i
rozpoczyna śledztwo. Wkrótce, na podstawie dzienników i innych materiałów źródłowych
udaje mu się ustalić kim była kobieta, która wywarła takie wrażenie na jego „idolu”.
Okazała się nią inna poetka Christabel LaMotte. Tym tropem dotarł do badaczki
twórczości Christabel Maud Bailey. Od tej pory, razem, w tajemnicy, podążali
śladami dwójki kochanków? sprzed ponad stu lat. Odnajdują listy, które są
łakomym kąskiem również dla innych naukowców, a także szalonego amerykańskiego
biografa Mortimera Croppera. Historia nabiera tępa. Wszyscy chcą rozwiązać
zagadkę. Jednych motywuje czysta ciekawość, innych sława w światku akademickim,
jeszcze innych korzyści materialne. Rywalizacja między badaczami nabiera
rumieńców, aż znajduje swój finał w nocy, na cmentarzu i do tego w czasie
burzy. Cóż za scenografia! Jak z wiktoriańskiej powieści grozy. Poszukiwanie
prawdy i jej odkrycie zmieniają życie prawie wszystkich postaci.
A.S. Byatt
stworzyła bohaterów z krwi i kości, czasami zabawnych, czasami budzących
litość, ale pod koniec książki zdajemy sobie sprawę, że wszystkich ich lubimy.
Przynajmniej ja tak miałam. Akcja powieści toczy się w kilku warstwach, w
Anglii wiktoriańskiej i w czasach mniej więcej współczesnych. Warstwy te się
przeplatają i mieszają, podobnie zagadnienia czysto naukowe i życie prywatne
współczesnych bohaterów.
Romans w tytule
może niejednego czytelnika zwieść. Historia miłosna blednie przy opętaniu gromady
naukowców zagadnieniem życia i twórczości dawno nieżyjących i być może, wcale
nie tak znakomitych, poetów. Samo słowo „opętanie” pojawia się w książce
kilkakrotnie i w różnych znaczeniach. Możemy się nim rozkoszować i odmieniać
przez przypadki.
Najwięcej
wyniosą z tej powieści erudyci, którym uda się przebrnąć przez gąszcz
odniesień, jednak dla zwykłego czytelnika, za jakiego się uważam, lektura
Possession również może być pasjonująca. Bo czegóż w tej powieści nie ma? Jest
zagadka, tajemnica sprzed wieku, miłość, rywalizacja naukowa, feminizm, życie i
śmierć, sukces i porażka, przeszłość i przyszłość, baśnie... Porównałabym tę
książkę do wytrawnego wina. Nie każdemu smakuje, dla jednych kwaśne i nie do
wypicia, a dla innych wspaniały pełny smak. Bogata i soczysta proza, mająca swój
klimat. Ba! Nie tylko proza, autorka wymyślając dwójkę poetów, musiała zmierzyć
się także z ich twórczością i nadać im odmienne style, w dodatku dopasowane do
czasów, w których tworzyli. Nie chodzi o to czy jej się to w pełni udało, czy
jest to jest świetna poezja czy nie, bo pewnie nie jest, ale jest
wystarczająco wiarygodna i spełnia swoją rolę – czytając te wersy szukamy
wskazówek, podwójnych znaczeń, metafor, związków. Listy, również pisane są różnymi
stylami. W powieści spotkamy się z kilkoma dziennikami i one też są zręcznie
stylizowane.
Jestem pod
wielkim wrażeniem przedsięwzięcia, jakim było napisanie tej książki. A poza
tym, to po prostu bardzo ciekawa i dobrze napisana powieść. Mimo, że pierwsze
spotkanie z Byatt było tak udane, nie odważyłam się będąc wczoraj w bibliotece
wypożyczyć innych jej książek. Może się kiedyś odważę…
Moja ocena: 5/6
Moja ocena: 5/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz