Źródło: empik.com |
Troszkę brakuje mi czasu na czytanie
tradycyjnych książek, w związku z czym przeprosiłam się z audiobookami.
Świetnie się sprawdzają podczas spacerów. Kiedyś nie byłam w stanie ich
słuchać, albo momentalnie odpływałam myślami i traciłam wątek albo zasypiałam…
Teraz, rozpaczliwa potrzeba kontaktu z literaturą sprawia, ze audiobooki wróciły
do łask i jestem w stanie ich słuchać.
Na pierwszy ogień poszła książka Wyjątkowo długa linia
Hanny Krall nominowana w 2005 roku do Nagrody Nike (nagrodę zdobył wtedy
Andrzej Stasiuk za Jadąc
do Babadag). Książka opowiada o losach ponad czterystuletniej kamienicy
znajdującej się miedzy Trybunałem Koronnym a Kościołem Dominikanów na lubelskim
Starym Mieście oraz jej mieszkańcach. Reportaż składa się z 45 krótkich rozdziałów.
Historia nie biegnie chronologicznie. Przeplatają się dawne i dawniejsze czasy.
Odwiedzamy raz pierwsze piętro, potem parter, drugie piętro, piwnice - tu też
panuje zasada przypadkowości. A piwnice pod kamienicą były rozległe i
skomplikowane niczym labirynt, niejeden skarb udało się tam ukryć i przechować.
Obecnie w piwnicach tych mieści się restauracja, której goście raczej rzadko
zaprzątają sobie głowę historią budynku, w którym się znajdują ani setkami żyć
związanych z tym domem.
Przed wojną budynek zamieszkiwali
wyłącznie Żydzi, wśród nich wyróżniono postaci poetki Franciszki Arnsztajnowej
i jej męża Marka – lekarza. Losom rodziny Arnsztajnów poświęcono w książce
najwięcej miejsca. Franciszka przyjaźniła się z Józefem Czechowiczem. Poznała
go jako młodego chłopaka, który pisze wiersze. Połączyła ich wspólna pasja i
talent. On to właśnie miał wyjątkowo długą linię życia… Tak pocieszał,
martwiącą się o niego, Franciszkę, rozstając się z nią w Warszawie. Następnego
dnia zginął w Lublinie w bombardowaniu.
W czasie wojny na Starym Mieście było getto.
Krall dociera do informacji jak wyglądało wówczas codzienne życie mieszkańców,
jakimi byli ludźmi, jak obszedł się z nimi los, zwykle w postaci hitlerowskiego
okupanta. Franciszka Arnsztajnowa znalazła się w Warszawie. Przyjaciółki
pisarki znalazły dla niej jakieś podmiejskie schronienie, ona jednak ubrała się
w czarną, elegancką suknię, zabrała Boską komedię Dantego i sama poszła do
getta. Chciała być razem ze swoimi…
Na podstawie różnych źródeł – dokumentów
miejskich, pamiątek rodzinnych, wspomnień żyjących - Hannie Krall udaje się
zrekonstruować świat, jaki odszedł w niepamięć kilkadziesiąt lat temu.
Stworzyła historię przywołującą barwy, zapachy i odgłosy ulicy przedwojennej (i
nie tylko) lubelskiej starówki, a wystarczyło w tym celu choćby przytoczyć spis
mieszkańców kamienicy i ich zawód.
Krall pisze stylem reporterskim, bez
komentarza, to sprawia, że opisywane wydarzenia nabierają mocy i pobudzają
wyobraźnię i wrażliwość czytelnika. Nie zabrakło wstrząsających opisów
likwidacji getta, mordowania i wywożenia ludności na Majdanek i do
Sobiboru.
Książkę czyta Blanka Kutyłowska. Głos lektora
jest niezwykle ważny w odbiorze audiobooków. Źle dobrany lektor uniemożliwi
odsłuchanie nawet najbardziej fascynującej opowieści. W tym przypadku głos
lektorki idealnie współgra z treścią czytanego przez nią tekstu. Wyobrażam ją
sobie jako starszą panią z kokiem, w okularach, szczupłą i dość wysoką. Troszkę
się kojarzy z Franciszką Arnsztajnową. Czyta bez przesadnej intonacji co
podkreśla reporterski styl utworu.
To na pewno nie był ostatni audiobook, o
jakim tu napiszę, stąd oddzielny odnośnik po prawej stronie. Ta forma obcowania
z książką ma wielu zwolenników, ich liczba nawet pewnie rośnie bo mało kto
potrafi znaleźć czas na to by spokojnie usiąść w fotelu i czytać. Przesłuchałam
już również Opowiadania kołymskie Szałamowa. Niestety we fragmentach
więc nie będę zamieszczała oddzielnej notki na ten temat.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz