Zapewne, gdyby nie Nagroda Bookera 2011,
nadal nie przeczytałabym nic Barnesa. Wstyd się przyznać! Czytam dużo
współczesnej literatury angielskiej i do tej pory pomijałam tego autora.
Sądząc po tytule spodziewałam się czegoś
innego. Tytuł sugeruje, że zmierzymy się z przemijaniem, tymczasem główną
bohaterką książki jest nasza zwodnicza pamięć. Tony Webster jest już emerytem.
Przeżył całe życie jako ktoś zupełnie przeciętny. Nie miał nadmiernych ambicji,
nie wyróżniał się w pracy, ożenił się i miał córkę. Rozwiódł się, jednak nadal
utrzymywał ciepłe kontakty z byłą żoną. Jego spokój zakłócił pewnego dnia list
od prawnika. Okazało się, że otrzymał spadek, którego się nie spodziewał.
Wróciły wspomnienia szkolnych czasów, przyjaciół, którzy podobnie jak on
cierpieli na głód książek i seksu, pierwszej miłości niefortunnie zakończonej.
Autor prowokuje nas do zastanowienia się czym
jest pamięć. Tony, tak pewny dotąd, swego udziału w wydarzeniach sprzed lat,
odkrywa jak bardzo się mylił i stopniowo, nie bez przeszkód, poznaje
prawdę.
„How often do we tell our own life story? How often do we adjust,
embellish, make sly cuts? And the longer life goes on, the fewer are those
around to challenge our account, to remind us that our life is not our life,
merely the story we have told about our life. Told to others, but mainly to
ourselves.”
J. Barnes, The Sense of an Ending, London 2011, Jonathan Cape, s.
95.
Przekonałam sie juz niejednokrotnie, że jury
konkursów I nagród literackich ma inną definicję „doskonałej książki”, niż ja.
Mimo to, cenię je, jako pewnego rodzaju drogowskazy. Za ich pośrednictwem
dowiaduję się co się dzieję w literaturze na świecie. Do czego zmierzam –
cieszę się, że sięgnęłam po Barnesa, dopisuję do listy Papugę Flaubert, może
również Historię świata w dziesięciu i pół rozdziałach. Jednak The Sense of an
Ending to nie jest książka wybitna. Jest dobra. Jest przeciętna, tak jak jej
główny bohater. Mam nieodparte wrażenie, że zeszłoroczny Booker został
przyznany za całokształt twórczości Barnesa (przypomnijmy, że był już
kilkakrotnie nominowany) niż za tę konkretną powieść.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz