poniedziałek, 20 maja 2013

Half Blood Blues, Esi Edugyan





Jest rok 1939, Berlin. Hieronimus Falk jest czarnoskórym Niemcem, trębaczem w zespole jazzowym. Ma dwadzieścia lat i jest bardzo uzdolniony. W skład zespołu Hot-Time-Swingers wchodzi jeszcze jeden Niemiec, Żyd oraz dwóch Afro-Amerykanów z Baltimore. Kiedy polityka nazistowskich represji zaostrza się Sidowii, Hireo i Chipowi udaje się zbiec do Paryża. Tam, w restauracji, Hiero zostaje aresztowany i ginie bez wieści. Obiecująca kariera muzyczna zostaje przerwana. Zespół rozpada się. W przyszłości tylko Chip będzie muzykiem. Sid uświadamia sobie, że nie ma wystarczająco talentu i nie potrafi grać bez Hiero.
Po latach Chip odwiedza Sida i namawia go do wyruszenia do Polski, ponieważ tam, jak sądzi, żyje Hiero. Jest rok 1992. Dwóm amerykańskim staruszkom Polska wydaje się miejscem nierealnym i jakby zamrożonym w czasie, kiedy reszta świata osiągnęła wyższy poziom rozwoju cywilizacyjnego. Podróż po Polsce odbywają rozklekotanym PKS-em. Przyjaciele mają nadzieję na pogodzenie się z przeszłością. Chip publicznie oskarżył Sida o zdradę przyjaciela z powodu kobiety. To prowokuje Sida do przeanalizowania wydarzeń z przeszłości i powrotu pamięcią do tamtych dni w 1940 roku w Paryżu.
Powieść toczy się na dwóch płaszczyznach czasowych. Rozdziały opowiadające o przeszłości poprzeplatane są rozdziałami, w których akcja dzieje się 50 lat później. Powoli z tego melanżu wyłania się cała tragiczna historia jazzowego zespołu i jego członków. Narratorem jest Sid. Mówi specyficznym językiem, gwarą z Baltimore. Szczerze mówiąc, trochę mi to przeszkadzało w czytaniu ale można się szybko przyzwyczaić. Książka jest swego rodzaju eksperymentem stylistycznym. Rytm zdań ma odzwierciedlać muzykę jazzową. Być może, trudno mi to ocenić.
Książka ukazała się w 2011 roku i od razu było o niej głośno. Nominowano ją do kilku prestiżowych nagród, m.in. Bookera, którego nie dostała, za to uhonorowano ją Orange Prize. Co więcej zyskała sobie duże uznanie także wśród czytelników, spotkałam się z dużą dozą ochów i achów na zagranicznych blogach czy Goodreads. Ludzie wprost pieją z zachwytu nad tym dziełem. Nic więc dziwnego, że również i ja dużo sobie obiecywałam po tej książce. Niestety zawiodłam się. Mnie nie zachwyciła. Owszem, ma dość mocną stronę w postaci zakończenia, ale dla mnie jest to trochę przerost formy nad treścią. Autorka skupiła się na stronie formalnej utworu, kosztem jej fabuły. Bardzo byłam ciekawa jak to tak naprawdę było ze stosunkiem nazistowskich Niemiec do swych czarnoskórych obywateli,  a cała sprawa została przedstawiona na pół strony, ze względu na formę narracji jaka wykorzystała autorka.

Moja ocena: 3/6