Zupełnie inaczej wyobrażałam sobie tę
powieść, kiedy sięgałam po nią w bibliotece. To co o niej wcześniej
czytałam nijak się miało do tego co sama w niej odkryłam.
Książka powstała w latach pięćdziesiątych,
zainspirowana przeczytanym w gazecie artykułem na temat angielskiej rodziny,
zamordowanej w tajemniczych okolicznościach podczas wakacji w Prowansji.
Kuncewiczowa nie śledziła dalej losów śledztwa w tej sprawie, zmieniła miejsce
akcji na bardziej znajome sobie rejony Francji i sama rozwinęła fabułę, nie
opierając jej na prawdziwych wydarzeniach.
Jak twierdzi autorka w posłowiu zafascynowała
ją siła, która „zmienia zwykłych zjadaczy chleba w morderców”. Czytelnicy tego
bloga wiedzą, że jest to motyw szczególnie mnie interesujący w literaturze.
Najlepsze dzieła na ten temat powstały jednak moim zdaniem na Południu Stanów
Zjednoczonych. Podejście Kuncewiczowej jest zupełnie inne.
Zamiast uroczych, rodzinnych wakacji mamy
więc małżeństwo leczące kryzys, wrażliwą, nad wiek dojrzałą dziewczynkę, której
nikt nie rozumie, a rodzice nie potrafią z nią stworzyć prawdziwie
rodzicielskich relacji, nierozwiązane nieporozumienia z przeszłości, stereotypy
narodowe. Wydawać by się mogło, że nic szczególnego się nie dzieje, ale
poszczególne wydarzenia i zachowania bohaterów zaciskają czyjąś dłoń na spuście
karabinu.
Czymś, co szczególnie mnie ujęło w tej
powieści jest ukazanie psychologii dziecka, wydaje mi się niezwykle trafne i
wiarygodne. Z resztą sama Kuncewiczowa przyznaje, że pokochała pewna angielską
dziewczynkę, która stała się pierwowzorem postaci Pat. Zwróćcie uwagę, podczas
czytania, na wydarzenia, myśli i uczynki Pat i Pawła związane z komunią
chłopca. Moim zdaniem w mistrzowski sposób ukazała autorka sposób dochodzenia
dzieci do zrozumienia dobra, zła i pokuty. Tego właśnie zabrakło dorosłym, co
spowodowało tragedię.
Czy jednak udało się autorce wniknąć w motywy
mordercy, czy odkryła to miejsce w człowieku, w którym mieszka zło? Chyba
nie, ponieważ morderca nie jest głównym bohaterem i nie poznajemy go zbyt
dokładnie. Możemy raczej, bez powodzenia, doszukiwać się powodów
wzbudzających czyjąś nienawiść w małej dziewczynce i jej rodzicach.
Książka warta jest waszej uwagi z wielu
powodów, jednym z nich jest na pewno piękny język, jakim posługuje się
Kuncewiczowa. Poza tym jest to bogata w wątki lecz nie chaotyczna powieść
psychologiczna. Polecam