„Kto to jest Przybyszewski? Przybyszewski to Krzyk (chodzi o obraz Muncha). To dziecko z nieprzytomnym wzrokiem, oderwane we śnie od fortepianu i od bajki; to może ty, kochany czytelniku, a może ja. Istota wiecznie uciekająca i zawsze doganiana.”
W latach swoich studiów Kuncewiczowa nie
ceniła Przybyszewskiego wysoko. Coś czytała, coś widziała na deskach teatru,
ale uznała to za słabe. Swój debiut literacki miała zaledwie rok przed jego
śmiercią. Dopiero po latach, kiedy pracowała na uniwersytecie w Chicago,
dekadentyzm znów stał się interesujący i ważny dla zrozumienia polskiej kultury.
Były to lata 60-te. Idąc korytarzem uniwersyteckim w kierunku swego gabinetu
Maria dostrzegła na tablicy ogłoszenie o dostępnych środkach na badania w
zakresie slawistyki. Bez wahania zwróciła się do władz uczelni z prośbą o
przyznanie stypendium na studia nad Przybyszewskim, modernistą polskim. Do
swego zadania podeszła niezwykle poważnie. Fascynował ją bardziej człowiek, niż
jego twórczość. Próbowała zrozumieć mechanizmy, które doprowadziły do
ukształtowania się takiego światopoglądu i powstania takich utworów. W tym celu
wyrusza w podróż śladami Przybyszewskiego po Polsce, jedzie do Norwegii, gdzie
zwiedza dom rodziny Juelów, który w latach siedemdziesiątych zajmowały biura
tartaku. Odpowiedzi na swoje pytania szuka także w muzeum Muncha. Próbuje zrozumieć
czasy i ludzi. Szuka śladów ich życia.
Nie był przystojny ani bogaty, nie był nawet
szczególnie utalentowanym pisarzem, ale potrafił za życia stworzyć swoja
legendę, przewyższającą wszelkie realne dokonania. Czytał, uczył się, myślał i
w końcu udało mu się zmaterializować swoje obsesje – płeć (seks) i śmierć z jej
demonicznym kontekstem. Kuncewiczowa sugeruje, że był to świadomy proces
twórczy, można powiedzieć, że największym dziełem Przybyszewskiego był on sam.
Miał manię wielkości będącą wynikiem kompensacji „słabości ciała i ducha”.
Były to czasy poczucia końca pewnej epoki i
pesymizm co do dalszych losów świata oparty na wiedzy o kruchości człowieka.
Zmierzch bogów. Echa romantyzmu, ale bez moralności minionych czasów. Człowiek
wyzwolony, pielęgnuje swoja „nagą duszę” wyrwaną z dawnych ograniczeń.
Środowiska artystyczne i inteligenckie, o dużych potrzebach wewnętrznej
stymulacji, chcący poszerzać swoje horyzonty, łamać tabu i przekraczać granice.
Chcący udowodnić sobie i innym, że potrafi się wyrwać z dawnych konwenansów.
Brakuje im ujścia tej energii, rozrywek i pracy. „Ocean wolnego czasu”
poświęcają na folgowanie zachciankom, czczą gadaniną i przemyślenia w oparach
alkoholu, tytoniu i innych używek w towarzystwie tak samo głodnych idei kolegów-artystów.
Puentą książki jest myśl, że Przybyszewski nie mógłby istnieć ani wcześniej,
ani później.
Fantasia alla polacca to próba
stworzenia paraleli między dekadentyzmem a czasami współczesnymi (lata
siedemdziesiąte). Autorka widzi wiele cech wspólnych dla tych epok. Na tym tle
Kuncewiczowa próbuje zbadać psychologię Przybyszewskiego, a także Dagny, którzy
mieli ogromny wpływ ludzi i sztukę tamtych czasów. Jakie czynniki sprawiły, że
byli tak inspirujący. W książce przeplata się kobieca wrażliwość z wnikliwością
naukowca. Kuncewiczowa portretuje Przybyszewskiego z uwzględnieniem wpływów
społecznych, środowiskowych, psychologicznych na dziedzicznych i biologicznych
kończąc. Nie muszę chyba dodawać, że jest pięknie napisana, nie tylko pod
względem językowym, ale również formy. Nie jest to nudny wykład, a fascynująca
podróż w czasie. Sam tytuł sugeruje formę utworu, a wiec jest to fantazja
Kuncewiczowej na temat... Serdecznie zachęcam do lektury i do dyskusji.
(Książka ma zaledwie 120 stron, ale za to jakich…).
Książka czytana w ramach projektu Marzec z
Marią.
Jeszcze dwa ogłoszenia: w przyszłym tygodniu
będę miała dla was pewna niespodziankę, więc zapraszam.
Druga sprawa nie ma bezpośredniego związku z
Marią, a z Czechowiczem, z którym już dzisiaj możemy wybrać się na wirtualny
spacer po Lublinie dwudziestolecia międzywojennego:
http://teatrnn.pl/lublinczechowicza. Po tych ulicach spacerowała także Maria
Kuncewiczowa…
Świetna recenzja, natychmiast widać, że książka Cię poruszyła! Bardzo się z tego cieszę.
OdpowiedzUsuńZ przyjemnością przeczytam "Fantasię alla polacca". Przybyszewski to dość kontrowersyjna postać. Mam nadzieję, że dzięki Kuncewiczowej lepiej go zrozumiem.
Właśnie podczytuję pierwszy tom listów Stanisławy Przybyszewskiej. :)
Dzięki Lirael. W szkole średniej byłam zafascynowana Przybyszewskim. Podobnie jak Maria bardziej postacią niż twórczością, tym bardziej że jego utwory są za trudne dla kogoś tak młodego. Czytałam więc każdą biografię i wszystko, co mi wpadło w ręce na jego temat. Dlatego teraz po prostu rzuciłam się na Fantasię. Świetna książka i wiele mówi o samej Kuncewiczowej.
UsuńA co do listów Stanisławy to, wstyd przyznać, nie wiedziałam, że je wydano. Z chęcią do nich sięgnę.
Podoba mi się twoje stwierdzenie, że największym dziełem Przybyszewskiego był on sam. Czytałam trochę o tej postaci i też uważam, że stanowił ciekawy etap w polskiej (i nie tylko) kulturze.
OdpowiedzUsuńZe wstydem przyznaję, że Kuncewiczowej jeszcze nie czytałam.