środa, 28 marca 2012

Gaj oliwny Maria Kuncewiczowa


Zupełnie inaczej wyobrażałam sobie tę powieść, kiedy sięgałam po nią w bibliotece. To co o niej wcześniej czytałam nijak się miało do tego co sama w niej odkryłam.



Książka powstała w latach pięćdziesiątych, zainspirowana przeczytanym w gazecie artykułem na temat angielskiej rodziny, zamordowanej w tajemniczych okolicznościach podczas wakacji w Prowansji. Kuncewiczowa nie śledziła dalej losów śledztwa w tej sprawie, zmieniła miejsce akcji na bardziej znajome sobie rejony Francji i sama rozwinęła fabułę, nie opierając jej na prawdziwych wydarzeniach.
Jak twierdzi autorka w posłowiu zafascynowała ją siła, która „zmienia zwykłych zjadaczy chleba w morderców”. Czytelnicy tego bloga wiedzą, że jest to motyw szczególnie mnie interesujący w literaturze. Najlepsze dzieła na ten temat powstały jednak moim zdaniem na Południu Stanów Zjednoczonych. Podejście Kuncewiczowej jest zupełnie inne. 

Zamiast uroczych, rodzinnych wakacji mamy więc małżeństwo leczące kryzys, wrażliwą, nad wiek dojrzałą dziewczynkę, której nikt nie rozumie, a rodzice nie potrafią z nią stworzyć prawdziwie rodzicielskich relacji, nierozwiązane nieporozumienia z przeszłości, stereotypy narodowe. Wydawać by się mogło, że nic szczególnego się nie dzieje, ale poszczególne wydarzenia i zachowania bohaterów zaciskają czyjąś dłoń na spuście karabinu. 

Czymś, co szczególnie mnie ujęło w tej powieści jest ukazanie psychologii dziecka, wydaje mi się niezwykle trafne i wiarygodne. Z resztą sama Kuncewiczowa przyznaje, że pokochała pewna angielską dziewczynkę, która stała się pierwowzorem postaci Pat. Zwróćcie uwagę, podczas czytania, na wydarzenia, myśli i uczynki Pat i Pawła związane z komunią chłopca. Moim zdaniem w mistrzowski sposób ukazała autorka sposób dochodzenia dzieci do zrozumienia dobra, zła i pokuty. Tego właśnie zabrakło dorosłym, co spowodowało tragedię.
Czy jednak udało się autorce wniknąć w motywy mordercy, czy odkryła to miejsce w człowieku, w którym mieszka zło? Chyba nie, ponieważ morderca nie jest głównym bohaterem i nie poznajemy go zbyt dokładnie.  Możemy raczej, bez powodzenia, doszukiwać się powodów wzbudzających czyjąś nienawiść w małej dziewczynce i jej rodzicach.

Książka warta jest waszej uwagi z wielu powodów, jednym z nich jest na pewno piękny język, jakim posługuje się Kuncewiczowa. Poza tym jest to bogata w wątki lecz nie chaotyczna powieść psychologiczna. Polecam

7 komentarzy:

  1. Mnie bardzo uderzyła dysharmonia między światem dziewczynki a jej rodziców: że nie potrafią zrozumieć córki, a co gorsza - zadowalają się (zwłaszcza matka) zdawkowymi odpowiedziami Pat.
    Na mnie książka zrobiła wrażenie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Matka przynajmniej okazuje jej jakieś macierzyńskie uczucia, natomiast ojciec ewidentnie się jej boi. Ogólnie w tej powieści rodzice zajęci są sobą i niewiele myślą o córce. Teraz czytam Cudzoziemkę i tu po raz kolejny pojawia się motyw relacji między dziećmi a rodzicami.
      Powiem szczerze,że na mnie, Kuncewiczowa z każdą kolejną książką robi coraz większe wrażenie.

      Usuń
  2. Gaj oliwny... taaaaak. Zacząłem czytać, ale zakończyłem po 22 stronach. Nie mogłem się dalej zmusić. I z całym szacunkiem dla Kuncewiczowej ta książka jest chyba zbyt ciężka, może ze względu na to przeplatanie wątków? Natomiast po przeczytaniu notki, być może do niej powrócę gdyż nie sądziłem, że akcja się w jakikolwiek sposób rozwinie. w sumie rozwija się zawsze, już sam nie wiem.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie za szybko się poddałeś. Może rzeczywiście początek nie sugeruje jakichś spektakularnych zwrotów akcji, ale każdej książce warto dać drugą szanse, a poza tym polecam zasadę 50 stron... Ja rozszerzam ją często do 100 i kilkakrotnie dzięki temu odkryłam wspaniałe książki, które wolno się rozkręcały.

      Usuń
  3. O pierwozorze Pat pisze M. K. w Fantomach.
    Też jestem pod wrażeniem jej twórczości.

    OdpowiedzUsuń
  4. Chyba już się nie wyrobię z Fantomami w tym marcu... Nie sądzicie, że to wyzwanie jest za krótkie, a i tak jeden miesiąc wystarczył, żeby M.K. stała się jedną z moich ulubionych pisarek i osobowości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się, miesiąc to za krótki okres czasu na zapoznanie się z twórczością M.K. Szczególnie, że jej książki są trudne, wymagają zastanowienia.
      PS. Też zaczęłam czytać "Gaj oliwny". Początek istotnie jest niezachęcający (te rozważania małej Pat na temat śmierci), ale kiedy akcja przenosi się do Francji, robi się ciekawiej.

      Usuń