środa, 7 grudnia 2011

Room Emma Donoghue


Audrey Niffenegger napisała, że Pokój to książka do przeczytania za jednym posiedzeniem. Kiedy skończysz, świat wygląda tak samo jak wcześniej, ale ty jesteś w jakiś sposób odmieniony i to uczucie trwa przez wiele dni. Nie wiem czy na mnie tak mocno wpłynęła lektura Pokoju. Sięgnęłam po nią skuszona reklamą w magazynie Książki… Wcześniejsze zachwyty nad tą książką jakie do mnie docierały, nie skłaniały mnie do przeczytani tego bestsellera. Trudno mi pokonać swoją niechęć do bestsellerów, mimo że już kilka razy się przekonałam, że niesłusznie.
Po pierwsze Pokój przełamał mój kryzys czytelniczy, a to duża zaleta.
Po drugie Pokój wywołał we mnie tak silne emocje jak żadna inna książka czytana w ostatnim czasie. Czytanie fragmentu o Great Escape doprowadziło mnie do takiego stanu, że nie mogłam usiedzieć w miejscu i co chwilę wydawałam okrzyki strachu, które wyrywały kota z drzemki (nie był z tego powodu zachwycony).
Druga część powieści jest, niestety, trochę mniej trzymająca w napięciu ale nie mniej interesująca. Mama i Jack próbują sobie ułożyć na nowo życie. Zwłaszcza dla matki okazuje się to trudne. Po 7 latach uwięzienia musi na nowo zbudować swoją tożsamość jako młodej kobiety a nie tylko matki. Chłopiec w tym czasie poznaje znany mu wcześniej tylko z telewizji świat. Musi zapoznać się z nowym zbiorem zasad, te którymi kierował się w Pokoju nie przystają do świata na zewnątrz.
Narracja z perspektywy pięcioletniego dziecka jest zdradliwa i w tym przypadku nie do końca mi to grało, nie mniej jednak czyta się to dobrze. Niejednemu czytelnikowi wyciśnie łzy z oczu. Tak jak przypuszczałam, mnie ta powieść zachwyciła mniej niż przeciętnego czytelnika. Widzę minusy zarówno formy jak i treści Pokoju. Nie jest to dzieło sztuki, ale jest to bardzo dobra książka zapewniająca rozrywkę i dająca do myślenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz