sobota, 9 lutego 2013

Kamienica przy ulicy Złotej

Źródło: empik.com


Troszkę brakuje mi czasu na czytanie tradycyjnych książek, w związku z czym przeprosiłam się z audiobookami. Świetnie się sprawdzają podczas spacerów. Kiedyś nie byłam w stanie ich słuchać, albo momentalnie odpływałam myślami i traciłam wątek albo zasypiałam… Teraz, rozpaczliwa potrzeba kontaktu z literaturą sprawia, ze audiobooki wróciły do łask i jestem w stanie ich słuchać.




Na pierwszy ogień poszła książka Wyjątkowo długa linia Hanny Krall nominowana w 2005 roku do Nagrody Nike (nagrodę zdobył wtedy Andrzej Stasiuk za Jadąc do Babadag). Książka opowiada o losach ponad czterystuletniej kamienicy znajdującej się miedzy Trybunałem Koronnym a Kościołem Dominikanów na lubelskim Starym Mieście oraz jej mieszkańcach. Reportaż składa się z 45 krótkich rozdziałów. Historia nie biegnie chronologicznie. Przeplatają się dawne i dawniejsze czasy. Odwiedzamy raz pierwsze piętro, potem parter, drugie piętro, piwnice - tu też panuje zasada przypadkowości. A piwnice pod kamienicą były rozległe i skomplikowane niczym labirynt, niejeden skarb udało się tam ukryć i przechować. Obecnie w piwnicach tych mieści się restauracja, której goście raczej rzadko zaprzątają sobie głowę historią budynku, w którym się znajdują ani setkami żyć związanych z tym domem.

 Przed wojną budynek zamieszkiwali wyłącznie Żydzi, wśród nich wyróżniono postaci poetki Franciszki Arnsztajnowej i jej męża Marka – lekarza. Losom rodziny Arnsztajnów poświęcono w książce najwięcej miejsca. Franciszka przyjaźniła się z Józefem Czechowiczem. Poznała go jako młodego chłopaka, który pisze wiersze. Połączyła ich wspólna pasja i talent.  On to właśnie miał wyjątkowo długą linię życia… Tak pocieszał, martwiącą się o niego, Franciszkę, rozstając się z nią w Warszawie. Następnego dnia zginął w Lublinie w bombardowaniu. 

W czasie wojny na Starym Mieście było getto. Krall dociera do informacji jak wyglądało wówczas codzienne życie mieszkańców, jakimi byli ludźmi, jak obszedł się z nimi los, zwykle w postaci hitlerowskiego okupanta. Franciszka Arnsztajnowa znalazła się w Warszawie. Przyjaciółki pisarki znalazły dla niej jakieś podmiejskie schronienie, ona jednak ubrała się w czarną, elegancką suknię, zabrała Boską komedię Dantego i sama poszła do getta. Chciała być razem ze swoimi…

Na podstawie różnych źródeł – dokumentów miejskich, pamiątek rodzinnych, wspomnień żyjących - Hannie Krall udaje się zrekonstruować świat, jaki odszedł w niepamięć kilkadziesiąt lat temu. Stworzyła historię przywołującą barwy, zapachy i odgłosy ulicy przedwojennej (i nie tylko) lubelskiej starówki, a wystarczyło w tym celu choćby przytoczyć spis mieszkańców kamienicy i ich zawód.

 Krall pisze stylem reporterskim, bez komentarza, to sprawia, że opisywane wydarzenia nabierają mocy i pobudzają wyobraźnię i wrażliwość czytelnika. Nie zabrakło wstrząsających opisów likwidacji getta, mordowania i wywożenia ludności na Majdanek i do Sobiboru. 

Książkę czyta Blanka Kutyłowska. Głos lektora jest niezwykle ważny w odbiorze audiobooków.  Źle dobrany lektor uniemożliwi odsłuchanie nawet najbardziej fascynującej opowieści. W tym przypadku głos lektorki idealnie współgra z treścią czytanego przez nią tekstu. Wyobrażam ją sobie jako starszą panią z kokiem, w okularach, szczupłą i dość wysoką. Troszkę się kojarzy z Franciszką Arnsztajnową. Czyta bez przesadnej intonacji co podkreśla reporterski styl utworu.

To na pewno nie był ostatni audiobook, o jakim tu napiszę, stąd oddzielny odnośnik po prawej stronie. Ta forma obcowania z książką ma wielu zwolenników, ich liczba nawet pewnie rośnie bo mało kto potrafi znaleźć czas na to by spokojnie usiąść w fotelu i czytać. Przesłuchałam już również Opowiadania kołymskie Szałamowa. Niestety we fragmentach więc nie będę zamieszczała oddzielnej notki na ten temat.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz