poniedziałek, 27 lutego 2012

Tylko dla dorosłych


Stefan Chwin, Dziennik dla dorosłych


Pierwsze co przykuło moją uwagę w tej książce jest papier na jakim została wydrukowana. Czytam naprawdę dużo, a pierwszy raz się chyba z czymś takim spotkałam. Ale nie o tym…

Dziennik dla dorosłych jest zbiorem refleksji S. na różne, przeważnie aktualne tematy (aktualne w momencie pisania). To cudownie dowiedzieć się, że są ludzie, którzy w tym świecie zdolni są jeszcze do głębszej refleksji, że znajduje ktoś na to chęć, siłę i ten przeklęty czas. To takie niemodne… A Chwin, intelektualista, pisarz, człowiek wrażliwy i wnikliwy nie dość, że pomyślał o różnych sprawach to jeszcze to spisał ku naszej uciesze, wiedząc że czytelników wielu mieć nie będzie. Bo nie dość, że nie mamy „czasu” myśleć, to co dopiero czytać, co pomyślał ktoś inny, po co to komu potrzebne. Zawracanie głowy i marnowanie papieru. 

Wiele poglądów  zawartych w Dzienniku uznano za kontrowersyjne. Cóż to za słowo worek. Możemy do niego wrzucić wszystko czego nie rozumiemy i co jest niezgodne z naszym sposobem widzenia świata. Zamysłem autora było skłonienie czytelników do polemiki, do rewizji własnych, utwardzonych poglądów, do myślenia, do przyjęcia na chwilę jego punktu widzenia, tylko na chwilę, po to żeby wrócić do swojej wizji świata pocieszonym czyjąś „niesłusznością”. Autor jest szczery, nie boi się odbrązowić tego i „odczernić” tamtego.  Świat w oczach Chwina nie jest czarno biały. Nie ma na świecie wyraźnego podziału na Dobro i Zło. Ważne jest aby na różne sprawy patrzeć z wielu punktów widzenia, a nie odgradzać się od świata i ludzi maską własnej twardogłowej nieomylności. Jakie to utopijne, gdybyśmy starali się częściej przyjąć czyjąś perspektywę na świecie nie byłoby ekstremizmu.

Chwin pisze o Miłoszu, Szymborskiej, Gombrowiczu, Grassie, literaturze czytelnikach w ogóle, chrześcijaństwie, wierze i co do tego ma Kościół, o swoich książkach, o historii, Centrum Wypędzonych w Berlinie i ataku na WTC, o Jaruzelskim i o tym kto strzelał do robotników w ’68 i ’70 roku, o Wałęsie, swoim ojcu, Kaju i Gerdzie, epoce podsłuchów, nietolerancji, o stosunkach polsko-niemieckich (Po co komu Niemcy?), o kulturze i demokracji, o Gdańsku, krytykach literackich, powodzi, i wielu innych sprawach.
Książka jest opowieścią i Stefanie C. i jego świecie. Chronologia zdarzeń, czy ciąg przyczynowo-skutkowy nie są tu istotne. Obrazy ludzi i zdarzeń są jak twierdzi autor „prawdziwe, chociaż fikcyjne”, a raz przedstawiony pogląd może być całkowicie odwrócony kilka stron dalej. 

Niektórych czytelników może razić wręcz drażnić relatywizacja różnych zjawisk, jakiej dopuszcza się Chwin. Wiele osób krytykuje jego podejście do kwestii np.: stanu wojennego w Polsce i odpowiedzialności Jaruzelskiego. Ci, którzy się z nim nie zgadzają zarzucą mu, że popiera linię jednej frakcji, tyle tylko, że „tamci” poczują pewnie to samo, ale będzie to tylko zarzucanie się stereotypami i zgranymi  argumentami, powtarzanymi tyle razy, aż utraciły wszelki sens. Myślę, że przed przystąpieniem do lektury, trzeba się odpowiednio przygotować. Spróbować spojrzeć z dystansem na naszą rzeczywistość. Niestety tych, którym się to uda będzie bardzo mało…  Niemniej jednak książkę Chwina polecam tym, którzy się mają za intelektualistów, innych pewnie znudzi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz